dabek5 prowadzi tutaj blog rowerowy

Eagle and Stiffee

Wpisy archiwalne w kategorii

ULTRA

Dystans całkowity:2156.87 km (w terenie 2156.27 km; 99.97%)
Czas w ruchu:142:11
Średnia prędkość:15.17 km/h
Maksymalna prędkość:69.12 km/h
Suma podjazdów:9261 m
Maks. tętno maksymalne:168 (92 %)
Maks. tętno średnie:128 (70 %)
Suma kalorii:82773 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:179.74 km i 11h 50m
Więcej statystyk

Kamień Łukawski - Maciejowice (Wisła 1200)

  • DST 174.30km
  • Teren 174.30km
  • Czas 11:16
  • VAVG 15.47km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 135( 74%)
  • HRavg 108( 59%)
  • Kalorie 5770kcal
  • Podjazdy 460m
  • Sprzęt STIFFEE -RED BULL
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 lipca 2018 | dodano: 14.07.2018


Nie dość, że poprzedniego dnia trochę błądziłem zanim trafiłem na nocleg, to jeszcze musiałem wrócić pod Sandomierz, ale co gorsza na początek miałem do zrobienia odcinek pt. wjazd na Góry Pieprzowe... a za plecami chmury burzowe...
Określenie wjazd jest zdecydowanie na wyrost, bo organizator "przepchnął" trasę maratonu przez szlak pieszy, który bez roweru miejscami był wyzwaniem, a co dopiero, kiedy miało się ze sobą rower z sakwami.
Można było wjechać taką drogą:

Niestety nie mam reprezentatywnego zdjęcia tego przez co przeszliśmy, a jedynie fotkę z początku tej drogi przez mękę... ale każdy kto będzie w okolicy może ocenić sam

Widok z Góry na Sandomierz i Wisłę, jest rzeczywiście ładny... ale można było tam podjechać, a nie pchać rower...

Trasa z Sandomierza do Maciejowic, bo taki odcinek tego dnia przyszło mi zrobić, była zróżnicowana, ale nie było już na niej ekstremalnych odcinków. Pogoda tego dnia dopisała, przy czym sumując wiatr i rozliczne podjazdy, oraz cały czas za ciężki rower, oraz obolałe 4 litery - szybciej nie mogłem jechać:(















Na nocleg dojechałem znów po zmroku, ale mimo wszystko ze względu na to, że nie narzucałem sobie większego tempa, mogłem trochę się zregenerować:) a i więcej czasu miałem na zdjęcia:)


Kategoria ULTRA, Wycieczki

Kryspinów - Kamień Łukawski (Wisła 1200)

  • DST 234.10km
  • Teren 234.10km
  • Czas 12:03
  • VAVG 19.43km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 147( 81%)
  • HRavg 121( 66%)
  • Kalorie 8372kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt STIFFEE -RED BULL
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 lipca 2018 | dodano: 14.07.2018


Do Krakowa dojechałem wspólnie z ekipą, jednak po pierwszych odcinkach gruntowych zdecydowanie zacząłem odstawać...
W Krakowie odrzuciłem część rzeczy zmniejszając ciężar roweru... na odparzenia na d... niewiele to pomogło, ale przynajmniej zmniejszyło ilość energii jaka potrzebowałem do jazdy...
Trasa miejscami była łatwa i przyjemna...




A miejscami mniej... tam gdzie była niska trawa - jeszcze jakoś sie jechało...ale wszędzie tam gdzie trawa była po wyżej kolan rower zwalniał z 17 km/h do 7! Dodatkowo za często musiałem stawać na pedały i kolana czasem dawały znać o sobie...


Nocleg mieliśmy za Sandomierzem w okolicach gór Pieprzowych...
No i tu zaczęły się schody... gdy wjechałem do Sandomierza po zmroku, nawigacja padła i zanim złapała pierwszy oddech ładując się z powerbank-u trochę czasu minęło... dodatkowo na jednej nawigacji miałem wrysowana trasę przejazdu, a inna prowadziła mnie w miejsce spania... na wylocie z Sandomierza, nie mogłem połapać się która z dróg gdzie prowadzi, a czas uciekał... w końcu zdecydowałem się na trasę w stronę noclegu... może błędem by to nie było, bo ten odcinek z właściwej trasy był mega trudny, ale o tym przekonałem się następnego dnia:(


Kategoria ULTRA, Wycieczki

Przysłop - Kryspinów (Wisła 1200)

  • DST 174.70km
  • Teren 174.10km
  • Czas 10:57
  • VAVG 15.95km/h
  • VMAX 56.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 160( 88%)
  • HRavg 128( 70%)
  • Kalorie 8416kcal
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt STIFFEE -RED BULL
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 lipca 2018 | dodano: 14.07.2018


Start z górki i po asfalcie - więc szybko i prosto w wypadek... nie z udziałem rowerzysty, ale dwa samochody i zderzenie czołowe...
Jak to zwykle bywa - dużo gapiów i mało rak do pracy. Tomek z mojej ekipy przejął dowodzenie... doczekaliśmy do przyjazdu straży i dopiero ruszyliśmy...
.
Do zbiornika Goczałkowickiego jechało sie dobrze... ale jazda wzdłuż zbiornika była koszmarem. Wysoka trawa, nierówności, ciężki rower i to uczucie, że trzeba sie spieszyć...
Około 60 km miałem pierwszą większa awarię. sakwą skończyła się przydatność do spożycia i raz na jakiś czas trzeba było coś poprawiać. Gdybym zatrzymał się raz a dobrze - pewnie straciłbym mniej czasu i energii...
Moja ekipa dała w końcu za wygraną i pojechała, a ja jakoś próbowałem uporać się z problemem... w Oświęcimiu dogoniłem ich, ale tylko dlatego że mieli przerwę.
Rower był za ciężki i w terenie jechało się tragicznie...

Na 135 km zaczęło padać i to dość intensywnie... zdałem sobie sprawę, że o ile wyjeżdżając wszystko miałem zabezpieczone, to w trakcie naprawiania sakw nie utrzymałem dyscypliny i będę miał problem z mokrymi rzeczami. Częściowo przeczekałem, ale nie mogłem stać wiecznie... zaczęło robić się zimno, więc w drogę...
Dogoniłem ekipę i razem dojechaliśmy na nocleg.... w planach było 200 km, a zrobiliśmy 170!
Niestety w pośpiechu nie pomyślałem, że jadąc w mokrych spodenkach nabawię się otarcia na tyłku, a to miało konsekwencje w kolejnych dniach...


Kategoria ULTRA